Pień brzozy, który był kiedyś budką lęgową..
Znaleźliśmy starą budkę lęgową, która teoretycznie nie spełniała kryteriów i nie rokowała na to, że zostanie zasiedlona. Wyczyściłem budkę i naprawiłem to i owo. Żeby zaś nie kaleczyć drzewa, przywiązałem ją sznurkiem do gałęzi, bardzo blisko naszego domku. Zero oczekiwań, serio.
Budka pełniła funkcję ozdobną i jako artefakt wyłącznie estetyczny, wprawiła nas w osłupiene, gdy z jej wnętrza wyfrunął niewieki ptaszek. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że jego trele będą towarzyszyły nam codziennie i że oprócz niego, hałasować będzie ktoś jeszcze :)
Poznajcie naszego bohatera, oto Kopciuszek (to oficjalna nazwa)
Ponieważ mam problem z wstawieniem tu filmów, odeślę Was do Youtube'a gdzie zdeponowałem moje nagrania. WARTO zobaczyć.
Tutaj zajrzałem do budki po raz pierwszy. Wiem, że nie powinno się tego robić, ale jak czegoś nie wolno ale się bardzo bardzo chce, to można. Pisklaczki jeszcze małe
Polecam uwadze gustowny mebel, znany z innego projektu.
W końcu przyszedł ten dzień. Zżyliśmy się z naszym Kopciuszkiem i znaliśmy jego rytuały. Wiedziałem w którą stronę skieruje się po wyjściu z gniazda lecąc na łowy. Zazwyczaj tuż po wylocie przysiadał na konstrukcji, wokół której pnie się winorośl, rozglądał i ruszał w poszukiwaniu pożywienia. Aż pewnego poranka wszystko było inaczej. Kopciuszek wirował nerwowo w pobliżu budki, ale nisko jakby czegoś szukał, albo.. pilnował!! Wiedziałem że to TEN dzień. Wystarczyło rzucić okiem, by znależć maluszka.
Maluch był nieporadny a rodzice, bo okazalo się że była ich dwójka pilnowali go i dokarmiali. Po około trzech godzinach gniazdo opuścił kolejny a za chwilę, eksodusu dokonał trzeci i ostatni z rodzeństwa.
Kibicowaliśmy, chroniliśmy, emocjonowaliśmy się i podglądaliśmy naszych skrzydlatych przyjaciół cały dzień. Nazajutrz po ptaszkach nie było śladu. Ucichły nawoływania rodziców i wrzaski głodnych maluchów. Ruch powietrzny ustał a na pamiątkę tamtych wydarzeń wisi samotna budka lęgowa. Wczoraj, po około dwóch tygodniach od pożegnania, spotkałem Kopciuszka. Spojrzał, przekrzywił główkę i odfrunął.
Do zobaczenia za rok.